wtorek, 24 listopada 2015

Rozdział 5

Siedząc w odosobnionym kącie kawiarni cierpliwie czekałam na przyjście Dylansey.

Przysłuchiwałam się cicho lecącej w oddali przyjemnej dla ucha muzyce jazzowej jak i popijałam  zamówioną niedawno kawę macchiato. Z nudów nie wiedziałam do końca co robić, więc zaczęłam przeglądać uważnie to co kawiarnia ma do zaoferowania.






Robiąc łyk ciepłej kofeiny podniosłam wzrok na siedzących podobnie do mnie klientów.
Każdy z tutaj obecnych był pogrążony w rozmowach ze swoją osobą towarzyszącą, zdarzały się też osoby które czytały w ciszy książkę czy też coś szkicowały w brudnopisach lub tak jak ja w ciszy przyglądały się otoczeniu..

Po lokalu jedynie przemieszali się kelnerzy, kelnerki, którzy uważali na noszone zamówienia jak i plączące się im pod nogami ich różnorodne Omeny jak i oczywiście klientów.

Westchnęłam machając delikatnie zarzuconą nogą na nogę równocześnie delikatnie stukałam paznokciami o blat stołu.

Gdzie ona jest ?

Nagle poczułam jak ktoś siada przede mną i miałam przeczucie, że nie była to moja przyjaciółka.

- Witam panią panno McQveen..

Podniosłam na chwilę wzrok aby upewnić się w swoim przekonaniu i nie myliłam się..
Przede mną siedział Andreo McBrown we własnej osobie..

- Pan McBrown.. jaka miła niespodzianka.. - mówię przyciszonym sarkastycznym tonem, zerkam na Cydrona wyczuwając jego zdenerwowanie obecnością Omena przystojnego przedsiębiorcy..

Zaraz !
Powiedziałam.. Przystojnego ?!

Wzdrygnęłam się na tą myśl od razu ją wyrzucając ją z głowy.
Opuszkami palców przeczesałam w nerwowym geście swoje ciemne jak jego włosy..

- Lubię robić niespodzianki a szczególnie tak niezwykle pięknym kobietom jak pani.. panno McQveen. - odpowiedział z dziwnym błyskiem w oku.

Uśmiechnęłam się delikatnie spuszczając wzrok z jego twarzy.

- Dziękuję za komplement proszę pana ale jaki jest pana cel przysiadania się do mnie ? Ma pan do mnie jakąś sprawę ? - pytam uprzejmie opierając ciężar ciała na swoich łokciach równocześnie biorąc łyk kawy.

Czarnowłosy zaśmiał się gardłowo poprawiając na przysiadywanej przez niego kanapie.
Ilustrowałam go uważnie aż w końcu skupiłam swój wzrok na jego ubiorze..

Było.. zwyczajne.

Ciemno granatowy, markowy sweter Polo, obcisłe dżinsy z wystającym paskiem od Hugo Bossa dyskretnie się wychyliłam i.. do tego ciemne skórzane Martensy.
Całość robiła na mnie piorunujące wrażenie. 

Wprost uwielbiam markowe ubrania.

Zwrócił uwagę, że mu się przyglądam i na jego ustach pojawił się ten specyficzny chłopięcy uśmieszek..

- Podoba ci się to co widzisz skarbie ?

Osłupiała jego pieszczotliwym określeniem mojej osoby prostuje się powracając do swojej poprzedniej pozycji czyli noga na nodze..

- Owszem, ma pan niesamowite wyczucie stylu bardzo mi się podoba ale nic poza tym..

Następnie bez słowa dopiłam swoją kawę chwyciłam swoją torebkę i chciałam opuścić lokal najszybciej jak to było możliwe nie zwracając szczególnej uwagi na jego osobę czy też na Cydrona który również był chętny do wyjścia..

Zauważyłam, że wychodząc właśnie mijam się z Dylansey..
Delikatnie chwyciłam ją za rękę a ona i tak się przestraszyła.

- Melanie ! O mój najświętszy.. - odetchnęła z ulgą a ja uśmiechnęłam się do niej przepraszająco.
- Możemy już iść trochę się nasiedziałam tutaj..
- Oczywiście słuchaj słońce przepraszam ale dopiero co skończyłam pracę szkoda gadać.. opowiem ci wszystko po drodze chodźmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz