niedziela, 20 grudnia 2015

Rozdział 10


Wchodząc do domu zamknęłam drzwi opierając się o nie plecami uśmiechając się delikatnie.

To był naprawdę cudowny wieczór jaki ostatnio przyszło mi mieć..
Zachichotałam cicho zrzucając z ramion płaszcz kładąc go na poręczy schodów.

- Melanie znam ten stan.. - powiedział Cydro przysiadający obok mnie.

Spojrzałam na niego i roześmiałam się wesoło..

- Doprawdy ? - przedrzeźniałam go.
- Ty się zakochałaś.. zakochałaś się w nim.. - oblizał się pukając rytmicznie ogonem o posadzkę.
- No coś ty..Cydo wydaje ci się - powiedziałam idąc schodami do góry zabierając na dół swoją walizkę.

Stawiając ją przy drzwiach miałam jeszcze chwilę aby napić się gorącej herbaty więc zaparzyłam wodę na nią.
Umilając sobie czas czekania na nią włączyłam sobie radio gdzie akurat leciała piosenka: 

 Walk the Moon - Shut Up And Dance

Wsłuchując się w nią oparłam się o blat i przymknęłam oczy odchylając głowę do tyłu.

"Oh, don't you dare look back.
Just keep your eyes on me."
I said, "You're holding back,"
She said, "Shut up and dance with me!"
This woman is my destiny
She said, "Oh, oh, oh,
Shut up and dance with me."

Gdy zabrzmiały te słowa refrenu melodia poniosła mnie i zaczęłam delikatnie wirować po kuchni wykrzykując sześć słów:

- SHUT UP AND DANCE WITH ME !

Cydron przypatrywał mi się z rozbawieniem stojąc w bezpiecznej odległości aby przypadkiem na niego nie wpadła..

Oh, come on girl !!!

W momencie mojej solówki na gitarze do środka wszedł Markus mając u boku Maddie kiedy mnie zauważyli przyglądali mi się z widocznym rozbawieniem na twarzach.

Zaczęłam się obracać dookoła i śmiać..
Mój braciszek przewrócił jedynie oczami śmiejąc się w głos i poszedł do salonu ciągnąc za sobą blondynkę nawet się nie fatygując aby ściszyć radio.

Gdy piosenka się skończyła akurat zagwizdała gotująca się woda, więc wyłączyłam ją jak i grające urządzenie zalewając sobie malinową herbatę.
Z gorącym kubkiem powędrowałam do salonu gdzie na kanapie siedziała zakochana para.

- Marko ?
- Mel ? - opowiada mi uniesionymi brwiami.
- Kochasz mnie prawda ? 
- Co byś chciała siostra ? - od razu załapał gdyż znał mnie nie od teraz zaśmiałam się cicho podnosząc na niego wzrok.
- Byłby to problem gdybyś podrzucił mnie na lotnisko ?
- I ty jeszcze pytasz ? Nie ma problemu słońce..
- Dziękuję - powiedziałam wesoło wychodząc z salonu.

Będąc na korytarzu usłyszałam przyciszony głos Maddi.

- A tej co się stało, że jest taka radosna ?
- Nie mam pojęcia, ostatnio się tak zachowywała jak dostała czekoladowego zająca na święta albo jak jeszcze chodziliśmy na studia kiedy po raz pierwszy się zakochała.

Kiedy brat poruszył ten temat z mojej twarzy momentalnie zmył się uśmiech i nabrałam poważnego wyrazu twarzy.
Siedząc na walizkach czekałam przed drzwiami aż Markus w końcu się w nich pojawił.

- No wreszcie.. - westchnęłam wkładając torbę do bagażnika a następnie usiadłam na tyłach samochodu.

Siedząc tak w ciszy przypomniały mi się te chore czasy kiedy byłam jeszcze zakochana w nieodpowiednim dla siebie facecie który jedynie czego chciał to mnie wykorzystać..

Na szczęście w porę się zorientowałam i powiedziałam mu stanowcze DO WIDZENIA.

Nie cierpię facetów który  postrzegając mnie jako chodzącą dmuchaną lalę którą chce przelecieć i zostawić..
Na szczęście ta historia już minęła i mam nadzieje, że nigdy nie wróci..

Zatracając się w natłoku swoich myśli nawet się nie zorientowałam, że znajdowałam się już przed lotniskiem.

- Jesteśmy na miejscu chodź odprowadzimy cię Mely..

Wchodząc na lotnisko rozejrzałam się za swoją przyjaciółką która obiecała przyjechać.

Nie zawiodłam się.

Zauważyłam ją tak jak ona mnie ciągnąca za rękę Jaka. 
Czyli jednak byli parą..

- Mely ! - rzuciła mi się na szyję rudowłosa uśmiechnęłam się i mocno ją objęłam ramionami.
- Dziękuję..

Dziewczyna spojrzała na mnie z politowaniem uśmiechając się lekko.

- Och, nie patrz tak na mnie przecież wiesz, że nie wylatuje na zawsze ! Zobaczymy się szybciej niż jesteś to sobie w stanie wyobrazić.. - oświadczyłam jej z uśmiechem ostatni raz mocno ściskając.

Podeszłam do Jaka którego również mocno przytuliłam i pocałowałam w policzek.

- Proszę dbaj o nią pod moją nieobecność.. - wyszeptałam mu na ucho.

Brunet uśmiechnął się ukazując urocze dołeczki.

- Masz to jak w banku.. - powiedział i jeszcze raz mnie przytulił - Do zobaczenia mała trzymaj się..- dopiero po tych słowach mnie puścił.

Odwróciłam się jeszcze w stronę braciszka który cierpliwie stał i czekał na swoją kolej mając u boku wtuloną uśmiechniętą Maddi.

- Bezpiecznej podróży siostrzyczko i pamiętaj cokolwiek by się działo dzwoń ja zawsze od ciebie odbiorę cokolwiek by się działo.. - pocałował mnie w czoło.
- Zapamiętam dzięki Marko. - wyplątałam się z jego silnych ramion przytulając drobną blondynkę..
- Do zobaczenia słodka - szepnęła mi na ucho - sukcesów i szybkiego powrotu do nas, będziemy czekać..

Uśmiechnęłam się szeroko w odpowiedzi mocno ją przytulając.
Wzięłam swoją torbę machając swojej rodzinie na pożegnanie gdy nagle zastygam w bezruchu widząc mi dobrze znaną osobę..

- Andreo ? - szepczę gdy ten idzie w moim kierunku.

Gdy się zatrzymuje przede mną unikam wzroku swojego brata.
Wiem jak on za nim nie przepada..

- Co ty tutaj robisz ?
- Nie mogłem pozwolić ci wylecieć bez pożegnania.. - odpowiedział.

Wyczuwałam w jego głosie, że nad czymś się wahał.
Usłyszałam komunikat więc zacisnęłam rękę na ramiączku torby..

- Andre muszę już iść..
- Pozwól, że ja również cię pożegnam tak abyś o mnie nie zapomniała..

Nie zdążyłam zareagować ponieważ dwoma susami znalazł się przy mnie przyciągając mnie do siebie złączając nasze usta w namiętnym pocałunku:




Zaskoczona jak i zagubiona oddaje pocałunek. 

Po chwili odwracam się i z uśmiechem na ustach uciekam w stronę sali wylotów.

Ostatni raz spoglądam za siebie aby zobaczyć zobaczyć jego zwycięski uśmiech wymalowany na ustach.

Rozdział 9


Kidy udało mi się pozałatwiać wszystkie istotne sprawy dotyczące mojego wylotu wróciłam do domu nikogo w nim nie zastając..

W pośpiechu pobiegłam schodami na górę do swojej przebieralni aby uszykować się na spotkanie z Andreo.
Bądź co bądź ale obiecałam mu to spotkanie a ja nie jestem osobą która rzuca swoje słowa na wiatr.

- Cydro ? Jaki kolor czarną czy raczej fioletową ? - pokazuje Omenowi dwie sukienki machając mu charakterystycznie nimi przed nosem.

Zwierze pokazało ładną czarną sukienkę leżącą na łóżku niedaleko niego, podążam za nim wzrokiem i kiwam głową z uznaniem.






- Dobry wybór..

Biorę kreację w ręce i idę w stronę łazienki aby tam się wyszykować, po chwili jestem już gotowa do wyjścia i w tym momencie słyszę dzwonek do drzwi.
Schodzę powoli schodami na dół aby zobaczyć w drzwiach opierającego się szelmowsko Andreo.
Gdy tylko otworzyłam szerzej drzwi zmierzył mnie uważnym spojrzeniem uśmiechając się pod nosem przy tym drapiąc się kciukiem po kilkudniowym zaroście.
Ubrany był jak to w jego zwyczaju w czarny garnitur prawdopodobnie od Calvina Kleina bo jakżeby inaczej..

- Przepięknie pani wygląda panno McQveen..
- Dziękuję pan również nie wygląda najgorzej.. - oddałam jego uśmiech wychodząc z domu zamykając go za wychodzącym Cydronem.

Stojąc tak chwilę do mężczyzny tyłem czuję bijący chłód z dworu, szybko się otrząsnęłam i odwróciłam do czarnowłosego aby zobaczyć wyciągnięty w moją stronę bukiet czerwonych róż.

- To dla ciebie.. - mruknął cicho prawie niesłyszalnie.

Zaskoczona przyjmuje ten miły podarunek przykładając kwiaty do nosa.
Przepięknie pachniały.

- Dziękuję.. są.. śliczne.. 
- Nie tak jak pani.. - wyciąga w moją stronę dłoń - Możemy ?

Nie oszukując się byłam ciekawa co ciekawego przygotował dla mnie mężczyzna, więc bez krzty wątpliwości chwytam jego dłoń idąc za nim w stronę czarnego Bentleya.
Otworzył mi drzwi i jak na dżentelmena przystało przetrzymał i również je dla mnie zamknął.
Rozejrzałam się po wnętrzu pojazdu i doznałam miłego oczarowania jego świeżością jak i otaczającym na każdym kroku nowoczesnością..
Obok pojawił się i on wsiadający z wdziękiem do środka i odpalający silnik.

- Dokąd mnie zabierasz ?
- Niespodzianka.. - uśmiechnął się ukazując jego równe białe zęby..

Przewróciłam jedynie oczami odwracając od niego swój wzrok zatrzymując go na już i tak słabych widokach za oknem.
Mijaliśmy piękne okolice które mieniły się od padających na nie samochodowych świateł.. 
Nie wiem po jakim czasie ale gdy samochód zaczął zwalniać rozejrzałam się widząc, że zatrzymaliśmy się przed restauracją Gustoue - jedną z najdroższych restauracji w mieście.

- Na prawdę nie ma pan na co wydawać pieniędzy ? Ta restauracja jest bardzo kosztowna..
- Spokojnie maleńka stać mnie na nią - wysiadł więc również chciałam to zrobić ale drzwi były zablokowane.

Dopiero kiedy obszedł samochód i pociągnął za klamkę drzwi samochodu otworzyły się.

Sprytnie..

Chwyciłam jego pomocną dłoń wysiadając z pojazdu przy tym poprawiając sobie swoją sukienkę, odruchowo ją wygładzając dłońmi.

- Możemy iść..? - zapytał spokojnie przyglądając się co robię.
- Oczywiście.. - przyjmując jego ramię ruszyłam w stronę wejścia.

Wchodząc do środka znowu zostaje pozytywnie zaskoczona pięknym ozdobionym wnętrzem.
Andreo na chwilę mnie przeprasza i odchodzi w kierunku recepcji.
Rozglądam się po pięknie ozdobionym korytarzu i dopiero teraz zwracam uwagę na to, że stoję na czerwonym dywanie.
Podchodzi do mnie dość przystojny chłopak.

- Pomóc pani w czymś ?
- Och nie, nie trzeba.. jestem tutaj z kimś.. - mówię zakłopotana jego spojrzeniem nerwowo zaczesałam niesforny kosmyk włosów za ucho.
- W porządku to może w takim bądź razie wziąć pani płaszcz ?

Nie zdążyłam odpowiedzieć gdyż usłyszeliśmy charakterystyczne chrząknięcie.
Odwróciłam się aby zobaczyć poirytowane spojrzenie Andreo który sam zsunął z moich ramion mój płaszcz i przetrzymał go na swoim przedramieniu.

- Pozwolisz, że sam się tym zajmę.. - burknął na niego nieprzyjemnie, a ten jedynie skinął mu głową i odszedł bez słowa.
- On po prostu chciał być miły..
- Aż przesadnie.. - westchnął i chwycił moją dłoń prowadząc w głąb pięknego lokalu.

Miejsce było niesamowite..
Wchodząc do wielkiej sali słyszałam w tle cicho przygrywającą muzykę.
Wydawało mi się, że był to jeden z znanych utworów Christiny Perri: Arms.

- Tutaj są nasze miejsca - pokazał ręką czarnowłosy podwieszając na niedaleko znajdującym się wieszaku swój jak i mój płaszcz.

Usiadłam mając na widoku wieczorne widoki za wielkim oknem.
Ukradkiem pilnowałam czasu, była dopiero godzina czwarta, więc spokojnie miałam do dyspozycji dobrą godzinę.
Przeniosłam swój wzrok na akurat co siadającego Andre..

- Czego być chciała się napić maleńka ?
- A co proponujesz ? - odpowiedziałam mu pytaniem na pytanie.

Mój rozmówca roześmiał się widocznie rozweselony i zerknął do menu.

- Może białe wino ? Co ty na to ? Disznókő Eszencia Tokaj 1999 rocznik ? - uśmiechnął się przebiegle a ja od razu rozpoznałam tą nazwę.
- No nie wiem panie McBrown ostatnim razem kiedy je skosztowałam jego smak mnie ani trochę nie zachwycił.

Zmarszczył brwi ale po chwili ponownie się uśmiechnął..

- Doprawdy ? W takim razie weźmiemy coś innego.. - przegląda dostępną listę win i w końcu decyduje się na jakieś ale nie mówi mi tym razem nazwy. - To na pewno ci zasmakuje..

Wzywa gestem dłoni kelnera który akurat był w pobliżu ten idąc w naszym kierunku nie zauważył wystający z pod stołu ogon Cydrona i nadepnął go powodując, że jego ból odbił się na mojej dłoni.
Jak oparzona wstałam gwałtownie od stołu chwytając się za pulsującą dłoń która robiła się cała czerwona.

- Proszę mi wybaczyć madame.. ja.. nie chciałem..nie zauważyłem panienki obdarzonego..
- W porz.. - chciałam powiedzieć ale przerwało mi głośne warknięcie Andreo.
- Co to ma znaczyć ?! Gdzie ty masz oczy ofermo !

Zaskoczona unoszę brwi rozmasowując dłoń.

- Andre ! Uspokój się, nic mi się nie stało.. On na prawdę nie chciał.. - spojrzałam ukradkiem na pobladłego ze strachu młodego kelnera chcąc uratować jego jak i tak kiepską sytuację zajmuję swój miejsce i odwracam w jego kierunku głowę.
- Nic nie szkodzi, proszę tylko przynieść nasze zamówienia..
- Oczywiście - szybko dodał a ja skinęłam głową dziękując a on szybko zniknął w tłumie.

Spojrzałam na siedzącego przede mną Andreo był zły widać to było po jego wyrazie twarzy.

- Bardzo cię boli ? - zapytał cicho
- Już nie wszystko porządku.. - opowiedziałam szybko zbywając go od dalszej rozmowy na ten temat.

Gdy już inny kelner przyniósł nam zamówienia emocje wokół nas lekko opadły i wyraz twarzy czarnowłosego wrócił do normy.
Wypadek kelnera wynagrodził mi przepyszny obiad z lampką czerwonego wina w dłoni. 
Siedząc tak straciłam poczucie czasu gdy zerknęłam na godzinę pokazywał mi 17:15 to był mój czas aby się zbierać.

- Dziękuję jeszcze raz za tak miłe popołudnie a ja już muszę się wracać..

On nic nie powiedział tylko podniósł się z krzesła i podszedł do stojaka zabierając z niego mój płaszcz, rozłożył go tak abym mogła w niego wejść.

- Pozwolisz.. - urwał chwytając moją dłoń przedtem jej się przyglądając.

Po małym wypadku nie było w ogóle śladu, przysunął dłoń do swoich warg składając na niej krótki ale przyjemny dla mojej skóry pocałunek.

- Pozwolisz, że cię odprowadzę - dokończył spoglądając na moją twarz a zatrzymując swoje spojrzenie na dłużej na oczach.

Po chwili jakby wyrwany z transu a może to przez ciche ryknięcie Borde chwycił moją dłoń i wyszliśmy na chłodny dwór..

Andre podwiózł mnie pod sam dom przedtem podczas drogi powrotnej nie zamieniając ze mną ani jednego słowa.

- Musisz jechać ? - odezwał się w momencie gdy samochód zatrzymał się na podjeździe.

Pokiwałam twierdząco głową spuszczając swój wzrok z niego na swoje splecione dłonie.
Poczułam jego dłoń na swoich podniosłam głowę patrzył na mnie..

- Kiedy wrócisz i będę mógł cię ponownie zobaczyć ?
- Sama tego dokładnie nie wiem Andreo..

Spuścił wzrok patrząc przed siebie.

- Rozumiem..

Zrobiło mi się go trochę żal, więc teraz to ja chwyciłam jego dłoń.
Spojrzał się na mnie smutnym wzrokiem.

- Obiecuję, że jeszcze się zobaczymy - uśmiechnęłam się delikatnie a następnie lekko się nachyliłam muskając jego zarośnięty policzek. 




Nie czekając na jego reakcję wysiadłam z jego czarnego Bentleya nachyliłam się jeszcze raz zanim zamknęłam za sobą drzwi i powiedziałam:

- Do następnego razu panie McBrown

środa, 9 grudnia 2015

Rozdział 8 (+ mini bonus)

Przechadzam się po ciemnym korytarzu jedyne co daje minimalne oświetlenie to niewielkie przebijające się światło dochodzące z uchylonych drzwi.
Zmierzam niepewnie w ich kierunku wchodząc do środka delikatnie popycham je i razi mnie po oczach mocniejsze światło.
Mrużę oczy i widzę, że znajduję się na jakaś szalonej dyskotece gdzie w tle przygrywa dość głośno piosenka Madonny*
Rozglądam się po tańczących i wydaję mi się,że dostrzegam jedną dobrze mi znaną osobę ..

Obracam się na moment aby dowiedzieć się dlaczego tutaj jestem, zobaczyć gdzie byłam ale wszystko jest dziwnie zamazane.

Poddając się po dłuższej chwili poszłam w kierunku baru ale zostałam w ten charakterystyczny sposób przyciągnięta do rozgrzanego ciała..

- Czyżbyś to mnie wyszukiwała w tłumie..? Nie zaprzeczaj bo wiem, że tak skarbie.

- Andreo.. - wyszeptałam widząc z bliska jego twarz.
- Niespodzianka.. - po tych słowach niespodziewanie i gwałtownie wpił się w moje wargi.

Zamykam oczy by za chwilę je otworzyć i znajdować się w swoim łóżku obudzona przez dzwoniący budzik.
Teraz już wszystko rozumiem - to był tylko sen.
Sen w którym fantazjowałam o nim.. o Andreo.
Drgnęłam gdy zadzwonił mój telefon, sięgam po niego odbierając go.

- Hallo ?
- Mely przepraszam obudziłam cię ?
- Nic nie szkodzi już miałam zacząć się szykować.. - powiedziałam wstając z łóżka.
- Czyli wylatujesz już dzisiaj o ile dobrze zrozumiałam ? - zapytała cicho Dylansey z którą rozmawiałam przez telefon.

Ciężko westchnęłam pakując rzeczy do swojej torby.

- Tak było przynajmniej napisane na papierach..
- A wiesz dokładnie o której godzinie i dokąd ?

Zerknęłam jeszcze raz na zabukowane bilety.

- Nowy Jork a lot na godzinę szóstą wieczorem..
- Jadę z tobą ciebie odprowadzić. - uśmiechnęłam się wkładając do torby ostatnie ubrania zamykając je. - Ktoś musi płakać wraz z twoim odlotem..

Zachichotałam cicho siadając na zapiętej chwilę temu walizce lekko zdyszana..
Byłam wykończona a to dopiero początek.

- Spakowana ? - zapytała ciekawa odpowiedzi.
- Wcale.. zdyszałam się przy malowaniu paznokci, doskonałe wyczucie czasu Ruda.. - prychnęłam rozbawiona na co Dell roześmiała się wniebogłosy.

Na prawdę kochałam tego rudzielca..

Próbowałam zachować powagę ale również wybuchłam śmiechem.
- Dzięki za wszystko Del.. muszę kończyć ktoś musi znieść te walizki na dół.. - powiedziałam patrząc na nie ze zrezygnowaniem..
- Do zobaczenia całusy - i się rozłącza.

Ciężko wzdycham biorąc walizki i wyciągając je za drzwi.
Sama wróciłam do pokoju aby jeszcze się ubrać postanowiłam skoro dość dużo mam dziś do pozałatwiania ubrać się wygodnie czyli w ciemne dżinsowe rurki ciemno szary t-shirt i dodatkowo narzuciłam na to w biegu tego samego koloru niezapinany długi sweter, na stopy nakładając botki z czarnej skóry.





Schodząc na dół w kuchni już przy wspólnym śniadaniu siedział Marko i Maddi, którzy nad czymś zawzięcie dyskutowali.
Przebiegłam obok nich do holu będąc jednak zauważona przez obojga.

- Coś się stało Mely ? - zapytał Marko.
- Nic takiego, chcę wszystko pozałatwiać na mieście zanim stąd wyjadę..
- W porządku ehg.. siostra ?

Zatrzymałam się w drzwiach gotowa do wyjścia.

- Dałabyś radę podrzucić Maddie do pracy  ? Pracuje w kawiarni Coffie Clubs ?

Spięłam się słysząc nazwę tej kawiarni.
Przełykając gorzką ślinę zrobiłam głęboki wdech i odkrzyknęłam.

- Pewnie..
- Dziękuję Melanie jesteś cudowna - tym razem odezwała się blondynka.

Słyszałam jak wstaje od stołu i zmierza tutaj nakładając na siebie w szybkim tempie kurtkę i buty.

- Poczekam w samochodzie.. - zakomunikowałam z uśmiechem i wyszłam przed domem idąc w kierunku swojego białego BMW.

Wsiadając do samochodu zobaczyłam, że Cydro siedział obok mnie..

- Najdroższy..? - wielki kot spojrzał na mnie tymi swoimi przenikliwymi oczami..
- Miałbyś coś przeciwko aby dzisiaj na twoim miejscu obok mnie usiadła Maddi ?
- Nie, w porządku - mruknął i jednym zwinnym susem już znajdował się na tyłach samochodu.
- Dziękuję Cydo..

W tym momencie do samochodu weszła uśmiechnięta Maddi a zaraz za nią piękny paw.
Od pewnego czasu nie mogę się na niego napatrzeć jest taki majestatyczny..

- To co ruszamy ? - zapytałam.

Blondynka pokiwała z uśmiechem głową a ja odpaliłam silnik i ruszyłam z podjazdu w kierunku miasta.

***

- Jesteśmy na miejscu - powiedziałam z uśmiechem podjeżdżając przed kawiarnię.
- Dziękuję Meli - powiedziała i pocałowała mnie w policzek - Może wejdziesz ?
- Ja.. em..
- No chodź za podwózkę kawa na koszt firmy plus porozmawiamy chwilę..

Spojrzałam na nią z ukosa z ukrytym uśmiechem zgaszając silnik.

- No dobrze chwila mnie nie zbawi - mówiąc te słowa zgasiłam silnik wyciągając kluczyki ze stacyjki.

Obie wysiadłyśmy z samochodu a za nami nasze Omeny i poszłyśmy do środka.
Byłam dobrej myśli, że nic niepokojącego się dzisiaj nie wydarzy.
Wchodząc do środka i dobiega do mnie przyjemny a zarazem ulubiony głos Jasona Mraza w piosence: Lucky
Zajęłam miejsce tuż przed ladą gdzie szykowała się Maddi.

- Jaką kawę pijesz słońce ?
- Dzisiaj tak z samego rana chętnie napiję się Latte..
- Już się robi..

Zniknęła na chwilę z mojego pola widzenia a ja w tym czasie przeglądałam ostatni raz swoje papiery układając sobie w głowie co mam jeszcze dzisiaj do zrobienia zanim stąd wyjadę.
Wróciła Maddi która położyła przede mną pachnącą kawę.
Podziękowałam jej upijając pierwszy łyk.

- To na jaki temat rozmawiamy ? - zapytałam ją z uśmiechem

Ona spojrzała na mnie wymownie i w tym momencie powiedziałyśmy równocześnie

- Markus

Nie wytrzymałam i zachichotałam a zaraz po mnie blondynka.
Chwilę plotkowałyśmy na różne znane nam tematy które głównie dotykały mojego brata i w ten a nie inny sposób zleciały mi dwie godziny.
Dopiłam ostatni łyk kawy i podziękowałam za miło spędzony poranek.

- Nie ma za co słońce, cieszę się, że udało nam się nawiązać wspólny język.
- Mi również Maddi, mój brat ma niesamowicie duże szczęście, że trafił na taką osobę jak ty..

Mówiąc te słowa nagle moją uwagę przykuł podjeżdżający pod kawiarnie czarny Bentley.
Doskonale wiedziałam do kogo on należał.
Szybko zgarnęłam z poręczy swoją torebkę wymijając zdziwione spojrzenie Maddi która była wyraźnie zaskoczona moim zachowaniem.

- Muszę już iść Maddi czas mnie goni.. - mówiąc te słowa spojrzałam na sklepową szybę aby zobaczyć JEGO wysiadającego z pojazdu który po zakluczeniu go kierował się właśnie tutaj.
- W porządku skoro musisz chodź tutaj.. - wyciągnęła w moją stronę otwarte ramiona a ja w nie weszłam oddając uścisk.

Zza ramienia dziewczyny widziałam jak stał na środku kawiarni rozglądając się badawczym chłodnym wzrokiem po osaczających go ludziach.
Ubrany jak zawsze nienagannie w czarny garnitur, kruczoczarne włosy idealnie ułożone..

Prawda była taka i nie mogłam jej dłużej ukrywać przed sobą iż był to niezwykle przystojny mężczyzna chętny do sprawowania nad wszystkim kontroli minusuje jedynie wysokim Ego.

Szybko się otrząsnęłam  oddając mocny uścisk Maddi.

- Miłego dnia słońce.. - mówi ciepło.
- Dziękuję, pa - pomachałam jej ręką na pożegnanie.

Szybko się odwróciłam i zmierzam w kierunku drzwi gdy nagle przede mną z tłumu ludzi wyłania się czarna pantera zagradzającą nam drogę.
Cydron ryczy na nią aby zeszła nam z drogi ale ona ani drgnie.. 

-  Dokąd to panienka McQveen się tak śpieszy ? - słyszę nikogo innego jak Andreo stojącego za moimi plecami.

Odwracam się do niego twarzą zmuszając się na uprzejmy ton.
Zmniejszam między nami i tak już niewielką przestrzeń zbliżając do niego swoją twarz aby wyszeptać..

- Moja prywatna sprawa panie  McBrown..

Po tych słowach odsuwam się ale on z powrotem  mnie przyciąga do siebie..

- Proszę mnie w tej chwili puścić śpieszę się..
- Myślisz, że jak będziesz wiecznie udawać niedostępną to odpuszczę ? Och nie znasz mnie skarbie.. im bardziej mi odmawiasz bardziej mnie nakręcasz..

Przejechał nosem wzdłuż mojej szyi wywołując u mnie dreszcz..

- Pięknie pachniesz kwiatuszku wiedz, że ja nie odpuszczę dopóki cię nie zdobędę.
- Powinieneś odpuścić..
- Dlaczego ? - zamruczał przy moim uchem widocznie zadowolony z trzymania mnie w swoich ramionach..
- Ponieważ więcej mnie pan nie zobaczy.. - mówiąc a raczej sycząc te słowa odpycham go od siebie..

On jednak szybko chwyta mnie za nadgarstki..

- Co to ma znaczyć Melanie ?
- Wyjeżdżam..

Po tych słowach Cydron odepchnął swoim ciałem stojącą nadal na naszej drodze czarną panterę i otworzył mi drzwi przez które bez żadnych hamulców wyszłam widząc kontem oka w odpiciu sklepowej szyby zdezorientowaną minę czarnowłosego. 
Moja wiadomość dała mu trochę do myślenia, uśmiechając się pod nosem równym krokiem zmierzałam do zaparkowanego niedaleko swojego samochodu. 
Usłyszałam trzask zamykanych drzwi jak i czyjeś głośne kroki które wręcz przeistoczyły się w bieg.

- Melanie ! Zaczekaj !

Zatrzymuje się i odwracam rozdrażniona w jego kierunku.

- O co chodzi Andreo ?
- Dlaczego wyjeżdżasz ? - zapytał szybko łapiąc oddech. - Czy to ze względu na mnie ?
- Dlaczego tak uważasz ? Nie.. wyjeżdżam w sprawach służbowych.. nie wszystko zawsze się kręci wokół pana, panie McBrown.

Spoważniał na twarzy poprawiając swój ciemny krawat który widocznie go uwierał..

- Rozumiem a kiedy pani wraca ?
- Nie mam pojęcia a dlaczego pana pyta ? - mrużę na niego oczy lekko go mierząc.
- Obiecała mi pani kolację o ile dobrze pamiętam i wydaje mi się, że należy pani do osób które obietnic dotrzymują.. - uniósł wyczekująco brwi uśmiechając się.

Westchnęłam przeciągle przewracając oczami.

- Owszem. - powiedziałam otwierając samochód.
- Więc ? - powiedział opierając się o otwierane przeze mnie drzwi.
- W porządku, niech będzie o której godzinie i gdzie ?
- A o której ma pani lot ?
- Na osiemnastą..
- W porządku to przyjadę po panią o czwartej pasuje pani ?

Kiwnęłam potakująco głową wsiadając do samochodu a czarnowłosy zamknął za mną drzwi.

- W takim razie do zobaczenia skarbie.

środa, 2 grudnia 2015

Rozdział 7

Czułam jak samochód który prowadził Edwardo powoli spowalniał i w końcu zatrzymał się przed wielką rezydencją moją jak i Markusa.
Na ten moment postanowiliśmy mieszkać razem zważając na to, że prawdopodobnie ja niedługo stąd wyjadę..

- Pannienko McQveen jesteśmy już na miejscu..
- Dziękuję Edwardzie za bezpieczne odstawienie mnie do domu teraz pana kolej na zasłużony odpoczynek.. - uśmiechnęłam się do niego w lusterku przez które na mnie spojrzał.
- Dziękuję proszę pani - Po tych słowach wysiadł sprawie z pojazdu i otworzył mi drzwi zanim ja zdążyłam to zrobić.. - Życzę dobrej nocy. - skinął głowę lekko się kłaniając przy tym przetrzymując drzwi.

Wysiadłam ostrożnie a zaraz za mną mój Omen.

- Wzajemnie, dobrej nocy.. - uprzejmie się uśmiechając odwróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni kierując się do ciepłego wnętrza naszego domu czując przyszywający mnie po plecach chłód.

Wchodząc do środka ściągnęłam z siebie płaszcz i poszłam prosto do kuchni gdzie zauważyłam niewielkie światełko.
Odstawiłam torebkę na blat zabierając się za zrobienie sobie jak to było w moim zwyczaju gorącej herbaty.

- Dobrze, że już jesteś siostrzyczko.. - podskoczyłam przestraszona słysząc znienacka głos brata tuż za swoimi plecami.

Odwracam się odrobinę aby zobaczyć go opierającego się szelmowsko o framugę drzwi z szerokim uśmiechem i wesołymi ognikami ukrytymi w jego oczach zza ciemnych Ray Banów..

Znałam ten stan.. 
Musiało wydarzyć się coś naprawdę ważnego, że decyduje mi o tym powiedzieć..

- Twój stan mówi mi wszystko Marko o co chodzi ? - mówię dociekliwie opierając się biodrami o blat płyty kuchennej.

Brat zaśmiał się lekko speszony pocierając swój kark powoli podszedł opierając się o stół tak aby stać na przeciwko mnie.
Patrzyłam prosto na jego twarz a on z uśmiech jedynie ściągnął z nosa swoje okulary:




- No wyduś to z siebie.. - ponagliłam go niecierpliwiąc się.
- Chciałbym abyś poznała kogoś kto jest dla mnie od pewnego czasu równie ważny tak samo jak ty..

Uniosłam zaskoczona brwi czyży miał na myśli..?
Niee.. niemożliwe.. 
A może jednak..?

- Chciałbym abyś poznała Maddeline.. kochanie ?

Z wrażenia aż otworzyłam usta widząc w drzwiach piękną blondynkę uśmiechająca się do mnie przyjaźnie, mająca u boku majestatycznego pawia.
Nie mogę w to uwierzyć !
Markus w końcu zdecydował się na dziewczynę i w końcu skończą się plotki, że to ja nią jestem.
Postanowiłam przerwać panującą między naszą trójką nie za bardzo komfortową ciszę, odbiłam się od blatu podchodząc do dziewczyny.

- Witaj Maddeline jestem Melanie młodsza siostra Markusa.. - powiedziałam wyciągając przed siebie swoją rękę. 

Na ten gest dziewczyna uśmiechnęła się z wyraźną ulgą i odwzajemniła gest.

- Cześć Melanie bardzo się cieszę, że mogę cię w końcu poznać Markus dużo mi o tobie mówił..

Uśmiechnęłam się w odpowiedzi.
Cieszyłam się szczęściem mojej rodziny, zasługiwaliśmy na to..
Po tak długim okresie smutku w końcu wszystko zaczyna się układać.
Jak nie mi to chociażby mojemu bratu..

- Cieszę się waszym szczęściem pasujecie do siebie, tworzycie całkiem dobrą parę. - tutaj spojrzałam na ciemnowłosego - I może Marko w końcu się ustatkujesz..

Na te złośliwe stwierdzenie zostałam zamknięta w ogromnym uścisku Marka który dodatkowo zaczął mnie łaskotać.
Maddeline przyglądała nam się z uśmiechem opierając się jak chwilę temu Mark o framugę drzwi:




- Nie popisuj się już przed swoją nową dziewczyną Marko zachowuj się jak na faceta przystało..
- Twoja siostrzyczka ma rację kocie.. - wtrąciła z uśmiechem blondynka.

W ten o to sposób brat puścił mnie wolno ja przewracając włosy na jeden bok wzięłam swoją herbatę i poszłam do swojego pokoju tłumacząc się zmęczeniem.

Cydro otworzył mi drzwi przepuszczając mnie w nich za co mu podziękowałam.
Pierwsze co zrobiłam to przebrałam się w swoją piżamę i weszłam do łóżka przykrywając się rozgrzaną przez Omena pościelą popijałam gorący napój jak i przeglądałam swoje dokumenty związane z nową pracą..

Po chwili z ciężkim westchnieniem je odłożyłam tak samo jak kubek.
Jutro czekał mnie nowy i z pewnością ciekawy dzień, jestem tego pewna.. 

Wtulając się w już śpiącego Cydrona również odpłynęłam w krainę gdzie wszystko wydaje się być piękniejsze i z pewnością łatwiesze niż było w rzeczywistości.

piątek, 27 listopada 2015

Rozdział 6

W centrum spędziłyśmy prawie trzy godziny chodząc od sklepu do sklepu szukając tej jedynej, idealnej sukienki.

Ale było warto..

Sukienkę którą zauważyłam na wystawie była wprost idealna dla Dylancey.
Pasowała do niej pod każdym względem - była w grynszpanowym kolorze, który uwielbiała. 
Do tego dokupiłyśmy pasujące szpilki w srebrnym odcieniu.

- Wyglądam w tej kiecce niesamowicie i to wszystko dzięki tobie Mely - pisnęła rudowłosa przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze, co parę minut obracając się wokół własnej osi.

Również jej się przyglądałam z szerokim uśmiechem podziwiając efekt mojej stylizacji.

- Pasuje ci kolorystycznie do oczu prawda Cydro ?






Omen przytaknął głową leżąc na kanapie obok śpiącego już Sesyla.

Nagle wszyscy usłyszeliśmy dość donośne pukanie do drzwi.
Spojrzałam w ich stronę a następnie na przyjaciółkę, szeroko się uśmiechając widząc wielkie zakłopotanie na jej twarzy.

A to coś nowego..

- Kto to taki ? Przyszły chłopak ?

Przyjaciółka zmroziła mnie swoim spojrzeniem i roześmiała się głośno.

- Mam nadzieję.. zobaczymy co z tego wyniknie.. - po tych słowach podeszła do drzwi i otworzyła je szeroko zanim zdążyłam wypytać ją o inne szczegóły..
- Jake.. hej wejdź proszę.. - usłyszałam skrępowany głos rudowłosej dochodzący z holu.

Poprawiłam się na siedzącym fotelu aby w żaden sposób nie zrobić wstydu przyjaciółce.

- Melanie ? Poznaj Jaka.. mojego kolegę z pracy..

Jak to u mnie w zwyczaju z ogromnym uśmiechem na twarzy podniosłam się z kanapy aby zobaczyć całkiem przystojnego bruneta o szarych oczach z olśniewającym wyglądem:





Jako pierwsza wyciągnęłam w jego stronę swoją dłoń witając go najuprzejmiej jak potrafiłam.

- Cześć Jake..
- Witaj Melanie, czy ty to przypadkiem ty odziedziczyłaś miliony po swoim ojcu..?

Zdziwiona spojrzałam na niego spod uniesionych brwi..

- Zgadza się to ja.. Ale skąd..
- Skąd to wiem ? - zaśmiał się cicho pod nosem  i sięgnął po coś do swojej torby, tą rzeczą okazała się być dzisiejsza gazeta.. 

Bez zawahania podał mi ją..

- Wieści szybko się roznoszą Melanie, ty jak i twój brat jesteście ostatnio głównym tematem tego czasopisma..

Pobieżnie przeglądam strony gazety widząc swoje jak i Markusa zdjęcia.
Przedstawiają one między innymi mnie..
Pośpiesznie przemieszczającą się po londyńskiej ulicy z nosem w telefonie..

- Nie zauważyłam aby ktokolwiek robił mi zdjęcia..
- Jak na zdjęcia zrobine z zaskoczenia wyszłaś na nich naprawdę nieźle.. - powiedział Jake.

Podniosłam na niego wzrok posyłając mu lekki ale jak najbardziej szczery uśmiech.

- Dziękuję
- Nie ma za co po prostu mówię to co widzę..

Naszą wymianę zdań przerywa wchodząca do salonu gotowa Del - wyglądała przepięknie..

- Możemy już jechać ? Jestem gotowa.
- Pewnie - powiedział Jake.. - Miło było cię poznać Melanie.. - chwycił moją dłoń i lekko nią potrząsnął.
- I wzajemnie, ja również będę się zbierała.. - powiedziałam nakładając powoli na siebie płaszcz.
- Mel ? - usłyszałam za swoimi plecami głos przyjaciółki, więc odwróciłam się w jej kierunku - Jeszcze raz dziękuję za pomoc w wyborze..

Na jej słowa machnęłam lekko lekceważąco dłonią.

- Nie ma za co, przyjaciółki są po to aby sobie wzajemnie pomagały i doradzały..
- Ty jesteś dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką - siostrą.  

Podeszła do mnie zamykając mnie w wielkim przyjacielskim och, przepraszam.. siostrzanym uścisku.

- Miłej zabawy z Jakiem - znacząco do niej mrugnęłam - Jakby coś się działo dzwoń, będę przy telefonie.
- Dziękuję.. kocham cię.

Pocałował mnie w policzek otwierając drzwi wypuszczając mnie jak i Cydrona na mroźny już wieczorny dwór.

Oplatając się szczelniej swoim grubym bawełnianym szalem ruszyłam przed siebie.
Koniec Listopada i początek Grudnia i na wieczornym niebie już pojawiły się pierwsze płatki śniegu.
Wiatr nieprzyjemnie wiał mi prosto w twarz rozwiewając moje i tak będące w nieładzie włosy. 

Pomimo ciepłego ubioru nadal było mi potwornie zimno i po całym ciele przechodziły nieprzyjemne dreszcze, poczułam w kieszeni dżinsów wibrujący telefon.
Drżącą dłonią sięgam po niego i wyciągam zdrętwiałymi z zimna palcami odbierając połączenie..

- Tak ?
- Panienko McQveen gdzie się pani podziewa ? Jestem przed domem pani przyjaciółki ale nikogo nie zastałem..
- Och, wybacz Edwardo było mi trochę zimno, więc postanowiłam się przejść.. poszłam w kierunku centrum.
- Odebrać panienkę ?
- Jak byś mógł byłabym niezmiernie wdzięczna akurat przechodzę obok największego sklepu spożywczego..
- W porządku madame wyjdę po panią niech panienka poczeka w środku.
- Naturalnie - po tych słowach rozłączyłam się i przez ogromne drzwi obrotowe weszłam do środka wielkiego centrum.

W środku panował jak zawsze szalony szał zakupowy rozbieganych dookoła rodzin robiących powoli świąteczne zakupy wyszukując na każdym kroku różnych przecen.
Przyglądając się chwilę temu wszystkiemu zerknęłam w dół na Cydrona który już trzymał w zębach zakupowy koszyk jak najbardziej gotowy na nasze dla odmiany małe zakupy.

- Jak ty to robisz, że doskonale wiesz to co chce zrobić nawet w tedy gdy tego jeszcze nie powiedziałam na głos ? - zapytałam retorycznie śmiejąc się z tego cicho pod nosem przy tym głaszcząc wielkiego kota po puszystej głowie.

Przechadzając się pomiędzy regałami wkładałam co jakiś czas różne produkty na które miałam ochotę, między innymi było to białe wino słodkie które moim zdaniem było jednym z najlepszych.
Oczywiście mowa o "Stella Rosa"- najsmaczniejsze białe wino jakiekolwiek piłam a było to nie tak dawno temu bo na urodzinach mamy Dely.

- Nie polecałbym akurat tego wina panno McQveen, jest bardzo słodkie i zabija smak prawdziwego białego wina.. - zamarłam w bezruchu lekko się napinając. 

Znowu ten głos.. ta charakterystyczna chrypka.
Nie musiałam się odwracać aby zorientować się do kogo ten głos należy i z kim aktualnie mam do czynienia.
Poczułam delikatne muśnięcie jego dłoni sunącej po mojej aż do trzymanej butelki którą powoli wyciągnął mi z rąk odstawiając na jej miejsce.

Co to ma w zasadzie znaczyć ?

Odwróciłam ostrożnie głowę aby natknąć się na jego przepięknie pachnące ramię - perfumami na który zapach nie jednej kobiecie miękły kolana.

Mój Przenajświętszy..

Spoglądam na niego z nad swojego ramienia..

- To znowu pan panie McBrown ? Czy pan mnie prześladuje ?

Na moje słowa zaśmiał się gardłowo i pokiwał przecząco głową.

- Zbieg okoliczności panno McQveen..
- Ach tak rozumiem - powiedziałam jednak nieprzekonana przechodząc dalej przeglądając półki.

On jednak nie odpuścił jak poprzednim razem..

Szedł za mną.
Zerknęłam na niego z ukosa ciężko wzdychając gdy wyciąga w moją stronę jakąś butelkę.

- Disznókő Eszencia Tokaj 1999 rocznik mogę je śmiało polecić to z pani winnym gustem powinno pani również zasmakować.

Spuszczając wzrok z jego pewnych siebie czekoladowych tęczówek na wręczaną mi butelkę.
Przyjęłam ją chwilę przyglądając się etykietce.

- Zaryzykuję, dziękuję za doradzenie.. - powiedziałam formalnie z odrobiną uprzejmości w głosie wsadzając ostrożnie wino do koszyka trzymanego w ciągu dalszym przez Cydro.

Chcąc już iść do kasy ze swoim Omenem zostałam potrzymana gestem dłoni przez oczywiście Andreo.

- Borde, idź proszę z obdarzonym panny McQveen do kasy i poczekaj tam na mnie.

Czarna pantera skinęła głową i ruszyła przed siebie.
Cydron spojrzał na mnie wymownie jakby szukał potwierdzenia słów czarnowłosego.
Skinęłam mu delikatnie głową a on bez słowa ruszył za panterą.

- Umówiłaby się pani ze mną ? - zapytał opierając się o półki tak aby widzieć moją twarz.
- Przepraszam ale nie..

Uniósł brwi zaskoczony moją odpowiedzią.
Widać było, że nie jest przyzwyczajony do tego aby kobieta mu odmawiała.

- Dlaczego nie ? - zapytał a w jego głosie dało się wyczuć poirytowanie.
- Główny powód jest taki, że nie mam czasu pannie McBrown.
- Skoro jest pani tak zajęta to co pani tutaj robi ? - sprytnie zapytał uśmiechając się zwycięsko jak i z rozbawieniem widząc mój wyraz twarzy.

Och Wszechmogący.. jaki on jest męczący..

Zawsze musi dostać co chce ?
W tym momencie nie za bardzo wiedziałam co mam powiedzieć.. 
Miłościwy wyręczył mnie.

- Może jednak da się pani namówić na kolację jutro wieczorem ?

Ciężko westchnęłam zaczesując palcami włosy do tyłu.. 

- Możliwe, że znajdę wolną chwilę ale niczego nie obiecuję.. - powiedziałam i zamierzałam go wyprzedzić ale gwałtownie mnie chwycił za nadgarstki.

W jednej chwili zostałam wepchnięta w stojące za mną regały z winami o mało nie powodując, że wszystkie drogie wina pospadały.
Wpatrywałam się w jego rozszerzone tęczówki sama coraz szybciej oddychając.

- Nawet nie wiesz jak bardzo mnie to podnieca kiedy udajesz taką niedostępną Melanie..
- P..proszę ? - powiedziałam lekko skonsternowana.. - Ja niczego nie.. - uciszył mnie palcem nie pozwalając skończyć.. 
- Och Melanie.. jesteś taka idealna..

Co za podstępny sukinsyn..
Chce doprowadzić mnie do takiego stanu, że mu ulegnę.. 

Nie tym razem panie McBrown.

- Kogo ty chcesz oszukać maleńka, przecież widzę, że ci się podobam tylko, że udajesz taką obojętną na moje zaloty a to tak strasznie mi się podoba..
- Ta rozmowa zmierza donikąd pannie McBrown.. - mówiąc te słowa odsuwam się od niego na bezpieczną odległość.. - Jeżeli w taki sposób próbuje pan zabiegać o moje względy to muszę pana rozczarować ale nie działa to na mnie.
- I znowu to samo.. jesteś niesamowita.

Przewróciłam oczami wyślizgując się sprytnie z jego uścisku i tym samym z pułapki.

- Złamię cię skarbie i będziesz należeć do mnie.. - mruknął oblizując swoją dolną wargę.
- Powodzenia panie Pewny Siebie. - Bez zbędnych słów odwróciłam się szybko na pięcie wprawiając swoje włosy w ruch i ruszyłam w kierunku kas. 

Przy nich czekał cierpliwe Cydron z zakupami.

- Dziękuję najsłodszy.. - nachyliłam się aby wziąć od niego siatkę jak i pocałować go delikatnie w wilgotny nos.

W momencie gdy się wyprostowałam pojawił się Edwardo podeszłam do niego z uśmiechem wręczając mu siatkę z zakupami.
Mężczyzna z uśmiechem ją przyjął i ukłonił się lekko tak samo jak jego Omen Pan Hoper - zając. 
Otworzyli mi drzwi przez które wyszłam więcej się nie oglądając za siebie.

środa, 25 listopada 2015

Notka


Hejka wszystkim !

Chciałabym was serdecznie zachęcić do komentowana moich kolejnych nowych rozdziałów jest to w pewnym sensie motywacja i sposób poprawy swojej pracy.
Wy mówicie mi co jest nie tak , że czegoś wam brakuje a ja się dostosowuje :)

Ps.  Jeżeli macie jakieś pytania, coś dla was jest niezrozumiałe dotyczące bohaterów czy też wątki niekoniecznie z nimi związane śmiało piszczcie do mnie w komentarzach. 

Nie gryzę ! 
Nawet za krytykę..

Mam nadzieję, że kolejne rozdziały również będą przez was tak chętnie czytane.

                                                            Pozdrawiam Was ciepło:

                                                                                                                                                                                                   Dallia x33

wtorek, 24 listopada 2015

Rozdział 5

Siedząc w odosobnionym kącie kawiarni cierpliwie czekałam na przyjście Dylansey.

Przysłuchiwałam się cicho lecącej w oddali przyjemnej dla ucha muzyce jazzowej jak i popijałam  zamówioną niedawno kawę macchiato. Z nudów nie wiedziałam do końca co robić, więc zaczęłam przeglądać uważnie to co kawiarnia ma do zaoferowania.






Robiąc łyk ciepłej kofeiny podniosłam wzrok na siedzących podobnie do mnie klientów.
Każdy z tutaj obecnych był pogrążony w rozmowach ze swoją osobą towarzyszącą, zdarzały się też osoby które czytały w ciszy książkę czy też coś szkicowały w brudnopisach lub tak jak ja w ciszy przyglądały się otoczeniu..

Po lokalu jedynie przemieszali się kelnerzy, kelnerki, którzy uważali na noszone zamówienia jak i plączące się im pod nogami ich różnorodne Omeny jak i oczywiście klientów.

Westchnęłam machając delikatnie zarzuconą nogą na nogę równocześnie delikatnie stukałam paznokciami o blat stołu.

Gdzie ona jest ?

Nagle poczułam jak ktoś siada przede mną i miałam przeczucie, że nie była to moja przyjaciółka.

- Witam panią panno McQveen..

Podniosłam na chwilę wzrok aby upewnić się w swoim przekonaniu i nie myliłam się..
Przede mną siedział Andreo McBrown we własnej osobie..

- Pan McBrown.. jaka miła niespodzianka.. - mówię przyciszonym sarkastycznym tonem, zerkam na Cydrona wyczuwając jego zdenerwowanie obecnością Omena przystojnego przedsiębiorcy..

Zaraz !
Powiedziałam.. Przystojnego ?!

Wzdrygnęłam się na tą myśl od razu ją wyrzucając ją z głowy.
Opuszkami palców przeczesałam w nerwowym geście swoje ciemne jak jego włosy..

- Lubię robić niespodzianki a szczególnie tak niezwykle pięknym kobietom jak pani.. panno McQveen. - odpowiedział z dziwnym błyskiem w oku.

Uśmiechnęłam się delikatnie spuszczając wzrok z jego twarzy.

- Dziękuję za komplement proszę pana ale jaki jest pana cel przysiadania się do mnie ? Ma pan do mnie jakąś sprawę ? - pytam uprzejmie opierając ciężar ciała na swoich łokciach równocześnie biorąc łyk kawy.

Czarnowłosy zaśmiał się gardłowo poprawiając na przysiadywanej przez niego kanapie.
Ilustrowałam go uważnie aż w końcu skupiłam swój wzrok na jego ubiorze..

Było.. zwyczajne.

Ciemno granatowy, markowy sweter Polo, obcisłe dżinsy z wystającym paskiem od Hugo Bossa dyskretnie się wychyliłam i.. do tego ciemne skórzane Martensy.
Całość robiła na mnie piorunujące wrażenie. 

Wprost uwielbiam markowe ubrania.

Zwrócił uwagę, że mu się przyglądam i na jego ustach pojawił się ten specyficzny chłopięcy uśmieszek..

- Podoba ci się to co widzisz skarbie ?

Osłupiała jego pieszczotliwym określeniem mojej osoby prostuje się powracając do swojej poprzedniej pozycji czyli noga na nodze..

- Owszem, ma pan niesamowite wyczucie stylu bardzo mi się podoba ale nic poza tym..

Następnie bez słowa dopiłam swoją kawę chwyciłam swoją torebkę i chciałam opuścić lokal najszybciej jak to było możliwe nie zwracając szczególnej uwagi na jego osobę czy też na Cydrona który również był chętny do wyjścia..

Zauważyłam, że wychodząc właśnie mijam się z Dylansey..
Delikatnie chwyciłam ją za rękę a ona i tak się przestraszyła.

- Melanie ! O mój najświętszy.. - odetchnęła z ulgą a ja uśmiechnęłam się do niej przepraszająco.
- Możemy już iść trochę się nasiedziałam tutaj..
- Oczywiście słuchaj słońce przepraszam ale dopiero co skończyłam pracę szkoda gadać.. opowiem ci wszystko po drodze chodźmy.