środa, 9 grudnia 2015

Rozdział 8 (+ mini bonus)

Przechadzam się po ciemnym korytarzu jedyne co daje minimalne oświetlenie to niewielkie przebijające się światło dochodzące z uchylonych drzwi.
Zmierzam niepewnie w ich kierunku wchodząc do środka delikatnie popycham je i razi mnie po oczach mocniejsze światło.
Mrużę oczy i widzę, że znajduję się na jakaś szalonej dyskotece gdzie w tle przygrywa dość głośno piosenka Madonny*
Rozglądam się po tańczących i wydaję mi się,że dostrzegam jedną dobrze mi znaną osobę ..

Obracam się na moment aby dowiedzieć się dlaczego tutaj jestem, zobaczyć gdzie byłam ale wszystko jest dziwnie zamazane.

Poddając się po dłuższej chwili poszłam w kierunku baru ale zostałam w ten charakterystyczny sposób przyciągnięta do rozgrzanego ciała..

- Czyżbyś to mnie wyszukiwała w tłumie..? Nie zaprzeczaj bo wiem, że tak skarbie.

- Andreo.. - wyszeptałam widząc z bliska jego twarz.
- Niespodzianka.. - po tych słowach niespodziewanie i gwałtownie wpił się w moje wargi.

Zamykam oczy by za chwilę je otworzyć i znajdować się w swoim łóżku obudzona przez dzwoniący budzik.
Teraz już wszystko rozumiem - to był tylko sen.
Sen w którym fantazjowałam o nim.. o Andreo.
Drgnęłam gdy zadzwonił mój telefon, sięgam po niego odbierając go.

- Hallo ?
- Mely przepraszam obudziłam cię ?
- Nic nie szkodzi już miałam zacząć się szykować.. - powiedziałam wstając z łóżka.
- Czyli wylatujesz już dzisiaj o ile dobrze zrozumiałam ? - zapytała cicho Dylansey z którą rozmawiałam przez telefon.

Ciężko westchnęłam pakując rzeczy do swojej torby.

- Tak było przynajmniej napisane na papierach..
- A wiesz dokładnie o której godzinie i dokąd ?

Zerknęłam jeszcze raz na zabukowane bilety.

- Nowy Jork a lot na godzinę szóstą wieczorem..
- Jadę z tobą ciebie odprowadzić. - uśmiechnęłam się wkładając do torby ostatnie ubrania zamykając je. - Ktoś musi płakać wraz z twoim odlotem..

Zachichotałam cicho siadając na zapiętej chwilę temu walizce lekko zdyszana..
Byłam wykończona a to dopiero początek.

- Spakowana ? - zapytała ciekawa odpowiedzi.
- Wcale.. zdyszałam się przy malowaniu paznokci, doskonałe wyczucie czasu Ruda.. - prychnęłam rozbawiona na co Dell roześmiała się wniebogłosy.

Na prawdę kochałam tego rudzielca..

Próbowałam zachować powagę ale również wybuchłam śmiechem.
- Dzięki za wszystko Del.. muszę kończyć ktoś musi znieść te walizki na dół.. - powiedziałam patrząc na nie ze zrezygnowaniem..
- Do zobaczenia całusy - i się rozłącza.

Ciężko wzdycham biorąc walizki i wyciągając je za drzwi.
Sama wróciłam do pokoju aby jeszcze się ubrać postanowiłam skoro dość dużo mam dziś do pozałatwiania ubrać się wygodnie czyli w ciemne dżinsowe rurki ciemno szary t-shirt i dodatkowo narzuciłam na to w biegu tego samego koloru niezapinany długi sweter, na stopy nakładając botki z czarnej skóry.





Schodząc na dół w kuchni już przy wspólnym śniadaniu siedział Marko i Maddi, którzy nad czymś zawzięcie dyskutowali.
Przebiegłam obok nich do holu będąc jednak zauważona przez obojga.

- Coś się stało Mely ? - zapytał Marko.
- Nic takiego, chcę wszystko pozałatwiać na mieście zanim stąd wyjadę..
- W porządku ehg.. siostra ?

Zatrzymałam się w drzwiach gotowa do wyjścia.

- Dałabyś radę podrzucić Maddie do pracy  ? Pracuje w kawiarni Coffie Clubs ?

Spięłam się słysząc nazwę tej kawiarni.
Przełykając gorzką ślinę zrobiłam głęboki wdech i odkrzyknęłam.

- Pewnie..
- Dziękuję Melanie jesteś cudowna - tym razem odezwała się blondynka.

Słyszałam jak wstaje od stołu i zmierza tutaj nakładając na siebie w szybkim tempie kurtkę i buty.

- Poczekam w samochodzie.. - zakomunikowałam z uśmiechem i wyszłam przed domem idąc w kierunku swojego białego BMW.

Wsiadając do samochodu zobaczyłam, że Cydro siedział obok mnie..

- Najdroższy..? - wielki kot spojrzał na mnie tymi swoimi przenikliwymi oczami..
- Miałbyś coś przeciwko aby dzisiaj na twoim miejscu obok mnie usiadła Maddi ?
- Nie, w porządku - mruknął i jednym zwinnym susem już znajdował się na tyłach samochodu.
- Dziękuję Cydo..

W tym momencie do samochodu weszła uśmiechnięta Maddi a zaraz za nią piękny paw.
Od pewnego czasu nie mogę się na niego napatrzeć jest taki majestatyczny..

- To co ruszamy ? - zapytałam.

Blondynka pokiwała z uśmiechem głową a ja odpaliłam silnik i ruszyłam z podjazdu w kierunku miasta.

***

- Jesteśmy na miejscu - powiedziałam z uśmiechem podjeżdżając przed kawiarnię.
- Dziękuję Meli - powiedziała i pocałowała mnie w policzek - Może wejdziesz ?
- Ja.. em..
- No chodź za podwózkę kawa na koszt firmy plus porozmawiamy chwilę..

Spojrzałam na nią z ukosa z ukrytym uśmiechem zgaszając silnik.

- No dobrze chwila mnie nie zbawi - mówiąc te słowa zgasiłam silnik wyciągając kluczyki ze stacyjki.

Obie wysiadłyśmy z samochodu a za nami nasze Omeny i poszłyśmy do środka.
Byłam dobrej myśli, że nic niepokojącego się dzisiaj nie wydarzy.
Wchodząc do środka i dobiega do mnie przyjemny a zarazem ulubiony głos Jasona Mraza w piosence: Lucky
Zajęłam miejsce tuż przed ladą gdzie szykowała się Maddi.

- Jaką kawę pijesz słońce ?
- Dzisiaj tak z samego rana chętnie napiję się Latte..
- Już się robi..

Zniknęła na chwilę z mojego pola widzenia a ja w tym czasie przeglądałam ostatni raz swoje papiery układając sobie w głowie co mam jeszcze dzisiaj do zrobienia zanim stąd wyjadę.
Wróciła Maddi która położyła przede mną pachnącą kawę.
Podziękowałam jej upijając pierwszy łyk.

- To na jaki temat rozmawiamy ? - zapytałam ją z uśmiechem

Ona spojrzała na mnie wymownie i w tym momencie powiedziałyśmy równocześnie

- Markus

Nie wytrzymałam i zachichotałam a zaraz po mnie blondynka.
Chwilę plotkowałyśmy na różne znane nam tematy które głównie dotykały mojego brata i w ten a nie inny sposób zleciały mi dwie godziny.
Dopiłam ostatni łyk kawy i podziękowałam za miło spędzony poranek.

- Nie ma za co słońce, cieszę się, że udało nam się nawiązać wspólny język.
- Mi również Maddi, mój brat ma niesamowicie duże szczęście, że trafił na taką osobę jak ty..

Mówiąc te słowa nagle moją uwagę przykuł podjeżdżający pod kawiarnie czarny Bentley.
Doskonale wiedziałam do kogo on należał.
Szybko zgarnęłam z poręczy swoją torebkę wymijając zdziwione spojrzenie Maddi która była wyraźnie zaskoczona moim zachowaniem.

- Muszę już iść Maddi czas mnie goni.. - mówiąc te słowa spojrzałam na sklepową szybę aby zobaczyć JEGO wysiadającego z pojazdu który po zakluczeniu go kierował się właśnie tutaj.
- W porządku skoro musisz chodź tutaj.. - wyciągnęła w moją stronę otwarte ramiona a ja w nie weszłam oddając uścisk.

Zza ramienia dziewczyny widziałam jak stał na środku kawiarni rozglądając się badawczym chłodnym wzrokiem po osaczających go ludziach.
Ubrany jak zawsze nienagannie w czarny garnitur, kruczoczarne włosy idealnie ułożone..

Prawda była taka i nie mogłam jej dłużej ukrywać przed sobą iż był to niezwykle przystojny mężczyzna chętny do sprawowania nad wszystkim kontroli minusuje jedynie wysokim Ego.

Szybko się otrząsnęłam  oddając mocny uścisk Maddi.

- Miłego dnia słońce.. - mówi ciepło.
- Dziękuję, pa - pomachałam jej ręką na pożegnanie.

Szybko się odwróciłam i zmierzam w kierunku drzwi gdy nagle przede mną z tłumu ludzi wyłania się czarna pantera zagradzającą nam drogę.
Cydron ryczy na nią aby zeszła nam z drogi ale ona ani drgnie.. 

-  Dokąd to panienka McQveen się tak śpieszy ? - słyszę nikogo innego jak Andreo stojącego za moimi plecami.

Odwracam się do niego twarzą zmuszając się na uprzejmy ton.
Zmniejszam między nami i tak już niewielką przestrzeń zbliżając do niego swoją twarz aby wyszeptać..

- Moja prywatna sprawa panie  McBrown..

Po tych słowach odsuwam się ale on z powrotem  mnie przyciąga do siebie..

- Proszę mnie w tej chwili puścić śpieszę się..
- Myślisz, że jak będziesz wiecznie udawać niedostępną to odpuszczę ? Och nie znasz mnie skarbie.. im bardziej mi odmawiasz bardziej mnie nakręcasz..

Przejechał nosem wzdłuż mojej szyi wywołując u mnie dreszcz..

- Pięknie pachniesz kwiatuszku wiedz, że ja nie odpuszczę dopóki cię nie zdobędę.
- Powinieneś odpuścić..
- Dlaczego ? - zamruczał przy moim uchem widocznie zadowolony z trzymania mnie w swoich ramionach..
- Ponieważ więcej mnie pan nie zobaczy.. - mówiąc a raczej sycząc te słowa odpycham go od siebie..

On jednak szybko chwyta mnie za nadgarstki..

- Co to ma znaczyć Melanie ?
- Wyjeżdżam..

Po tych słowach Cydron odepchnął swoim ciałem stojącą nadal na naszej drodze czarną panterę i otworzył mi drzwi przez które bez żadnych hamulców wyszłam widząc kontem oka w odpiciu sklepowej szyby zdezorientowaną minę czarnowłosego. 
Moja wiadomość dała mu trochę do myślenia, uśmiechając się pod nosem równym krokiem zmierzałam do zaparkowanego niedaleko swojego samochodu. 
Usłyszałam trzask zamykanych drzwi jak i czyjeś głośne kroki które wręcz przeistoczyły się w bieg.

- Melanie ! Zaczekaj !

Zatrzymuje się i odwracam rozdrażniona w jego kierunku.

- O co chodzi Andreo ?
- Dlaczego wyjeżdżasz ? - zapytał szybko łapiąc oddech. - Czy to ze względu na mnie ?
- Dlaczego tak uważasz ? Nie.. wyjeżdżam w sprawach służbowych.. nie wszystko zawsze się kręci wokół pana, panie McBrown.

Spoważniał na twarzy poprawiając swój ciemny krawat który widocznie go uwierał..

- Rozumiem a kiedy pani wraca ?
- Nie mam pojęcia a dlaczego pana pyta ? - mrużę na niego oczy lekko go mierząc.
- Obiecała mi pani kolację o ile dobrze pamiętam i wydaje mi się, że należy pani do osób które obietnic dotrzymują.. - uniósł wyczekująco brwi uśmiechając się.

Westchnęłam przeciągle przewracając oczami.

- Owszem. - powiedziałam otwierając samochód.
- Więc ? - powiedział opierając się o otwierane przeze mnie drzwi.
- W porządku, niech będzie o której godzinie i gdzie ?
- A o której ma pani lot ?
- Na osiemnastą..
- W porządku to przyjadę po panią o czwartej pasuje pani ?

Kiwnęłam potakująco głową wsiadając do samochodu a czarnowłosy zamknął za mną drzwi.

- W takim razie do zobaczenia skarbie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz