niedziela, 20 grudnia 2015

Rozdział 9


Kidy udało mi się pozałatwiać wszystkie istotne sprawy dotyczące mojego wylotu wróciłam do domu nikogo w nim nie zastając..

W pośpiechu pobiegłam schodami na górę do swojej przebieralni aby uszykować się na spotkanie z Andreo.
Bądź co bądź ale obiecałam mu to spotkanie a ja nie jestem osobą która rzuca swoje słowa na wiatr.

- Cydro ? Jaki kolor czarną czy raczej fioletową ? - pokazuje Omenowi dwie sukienki machając mu charakterystycznie nimi przed nosem.

Zwierze pokazało ładną czarną sukienkę leżącą na łóżku niedaleko niego, podążam za nim wzrokiem i kiwam głową z uznaniem.






- Dobry wybór..

Biorę kreację w ręce i idę w stronę łazienki aby tam się wyszykować, po chwili jestem już gotowa do wyjścia i w tym momencie słyszę dzwonek do drzwi.
Schodzę powoli schodami na dół aby zobaczyć w drzwiach opierającego się szelmowsko Andreo.
Gdy tylko otworzyłam szerzej drzwi zmierzył mnie uważnym spojrzeniem uśmiechając się pod nosem przy tym drapiąc się kciukiem po kilkudniowym zaroście.
Ubrany był jak to w jego zwyczaju w czarny garnitur prawdopodobnie od Calvina Kleina bo jakżeby inaczej..

- Przepięknie pani wygląda panno McQveen..
- Dziękuję pan również nie wygląda najgorzej.. - oddałam jego uśmiech wychodząc z domu zamykając go za wychodzącym Cydronem.

Stojąc tak chwilę do mężczyzny tyłem czuję bijący chłód z dworu, szybko się otrząsnęłam i odwróciłam do czarnowłosego aby zobaczyć wyciągnięty w moją stronę bukiet czerwonych róż.

- To dla ciebie.. - mruknął cicho prawie niesłyszalnie.

Zaskoczona przyjmuje ten miły podarunek przykładając kwiaty do nosa.
Przepięknie pachniały.

- Dziękuję.. są.. śliczne.. 
- Nie tak jak pani.. - wyciąga w moją stronę dłoń - Możemy ?

Nie oszukując się byłam ciekawa co ciekawego przygotował dla mnie mężczyzna, więc bez krzty wątpliwości chwytam jego dłoń idąc za nim w stronę czarnego Bentleya.
Otworzył mi drzwi i jak na dżentelmena przystało przetrzymał i również je dla mnie zamknął.
Rozejrzałam się po wnętrzu pojazdu i doznałam miłego oczarowania jego świeżością jak i otaczającym na każdym kroku nowoczesnością..
Obok pojawił się i on wsiadający z wdziękiem do środka i odpalający silnik.

- Dokąd mnie zabierasz ?
- Niespodzianka.. - uśmiechnął się ukazując jego równe białe zęby..

Przewróciłam jedynie oczami odwracając od niego swój wzrok zatrzymując go na już i tak słabych widokach za oknem.
Mijaliśmy piękne okolice które mieniły się od padających na nie samochodowych świateł.. 
Nie wiem po jakim czasie ale gdy samochód zaczął zwalniać rozejrzałam się widząc, że zatrzymaliśmy się przed restauracją Gustoue - jedną z najdroższych restauracji w mieście.

- Na prawdę nie ma pan na co wydawać pieniędzy ? Ta restauracja jest bardzo kosztowna..
- Spokojnie maleńka stać mnie na nią - wysiadł więc również chciałam to zrobić ale drzwi były zablokowane.

Dopiero kiedy obszedł samochód i pociągnął za klamkę drzwi samochodu otworzyły się.

Sprytnie..

Chwyciłam jego pomocną dłoń wysiadając z pojazdu przy tym poprawiając sobie swoją sukienkę, odruchowo ją wygładzając dłońmi.

- Możemy iść..? - zapytał spokojnie przyglądając się co robię.
- Oczywiście.. - przyjmując jego ramię ruszyłam w stronę wejścia.

Wchodząc do środka znowu zostaje pozytywnie zaskoczona pięknym ozdobionym wnętrzem.
Andreo na chwilę mnie przeprasza i odchodzi w kierunku recepcji.
Rozglądam się po pięknie ozdobionym korytarzu i dopiero teraz zwracam uwagę na to, że stoję na czerwonym dywanie.
Podchodzi do mnie dość przystojny chłopak.

- Pomóc pani w czymś ?
- Och nie, nie trzeba.. jestem tutaj z kimś.. - mówię zakłopotana jego spojrzeniem nerwowo zaczesałam niesforny kosmyk włosów za ucho.
- W porządku to może w takim bądź razie wziąć pani płaszcz ?

Nie zdążyłam odpowiedzieć gdyż usłyszeliśmy charakterystyczne chrząknięcie.
Odwróciłam się aby zobaczyć poirytowane spojrzenie Andreo który sam zsunął z moich ramion mój płaszcz i przetrzymał go na swoim przedramieniu.

- Pozwolisz, że sam się tym zajmę.. - burknął na niego nieprzyjemnie, a ten jedynie skinął mu głową i odszedł bez słowa.
- On po prostu chciał być miły..
- Aż przesadnie.. - westchnął i chwycił moją dłoń prowadząc w głąb pięknego lokalu.

Miejsce było niesamowite..
Wchodząc do wielkiej sali słyszałam w tle cicho przygrywającą muzykę.
Wydawało mi się, że był to jeden z znanych utworów Christiny Perri: Arms.

- Tutaj są nasze miejsca - pokazał ręką czarnowłosy podwieszając na niedaleko znajdującym się wieszaku swój jak i mój płaszcz.

Usiadłam mając na widoku wieczorne widoki za wielkim oknem.
Ukradkiem pilnowałam czasu, była dopiero godzina czwarta, więc spokojnie miałam do dyspozycji dobrą godzinę.
Przeniosłam swój wzrok na akurat co siadającego Andre..

- Czego być chciała się napić maleńka ?
- A co proponujesz ? - odpowiedziałam mu pytaniem na pytanie.

Mój rozmówca roześmiał się widocznie rozweselony i zerknął do menu.

- Może białe wino ? Co ty na to ? Disznókő Eszencia Tokaj 1999 rocznik ? - uśmiechnął się przebiegle a ja od razu rozpoznałam tą nazwę.
- No nie wiem panie McBrown ostatnim razem kiedy je skosztowałam jego smak mnie ani trochę nie zachwycił.

Zmarszczył brwi ale po chwili ponownie się uśmiechnął..

- Doprawdy ? W takim razie weźmiemy coś innego.. - przegląda dostępną listę win i w końcu decyduje się na jakieś ale nie mówi mi tym razem nazwy. - To na pewno ci zasmakuje..

Wzywa gestem dłoni kelnera który akurat był w pobliżu ten idąc w naszym kierunku nie zauważył wystający z pod stołu ogon Cydrona i nadepnął go powodując, że jego ból odbił się na mojej dłoni.
Jak oparzona wstałam gwałtownie od stołu chwytając się za pulsującą dłoń która robiła się cała czerwona.

- Proszę mi wybaczyć madame.. ja.. nie chciałem..nie zauważyłem panienki obdarzonego..
- W porz.. - chciałam powiedzieć ale przerwało mi głośne warknięcie Andreo.
- Co to ma znaczyć ?! Gdzie ty masz oczy ofermo !

Zaskoczona unoszę brwi rozmasowując dłoń.

- Andre ! Uspokój się, nic mi się nie stało.. On na prawdę nie chciał.. - spojrzałam ukradkiem na pobladłego ze strachu młodego kelnera chcąc uratować jego jak i tak kiepską sytuację zajmuję swój miejsce i odwracam w jego kierunku głowę.
- Nic nie szkodzi, proszę tylko przynieść nasze zamówienia..
- Oczywiście - szybko dodał a ja skinęłam głową dziękując a on szybko zniknął w tłumie.

Spojrzałam na siedzącego przede mną Andreo był zły widać to było po jego wyrazie twarzy.

- Bardzo cię boli ? - zapytał cicho
- Już nie wszystko porządku.. - opowiedziałam szybko zbywając go od dalszej rozmowy na ten temat.

Gdy już inny kelner przyniósł nam zamówienia emocje wokół nas lekko opadły i wyraz twarzy czarnowłosego wrócił do normy.
Wypadek kelnera wynagrodził mi przepyszny obiad z lampką czerwonego wina w dłoni. 
Siedząc tak straciłam poczucie czasu gdy zerknęłam na godzinę pokazywał mi 17:15 to był mój czas aby się zbierać.

- Dziękuję jeszcze raz za tak miłe popołudnie a ja już muszę się wracać..

On nic nie powiedział tylko podniósł się z krzesła i podszedł do stojaka zabierając z niego mój płaszcz, rozłożył go tak abym mogła w niego wejść.

- Pozwolisz.. - urwał chwytając moją dłoń przedtem jej się przyglądając.

Po małym wypadku nie było w ogóle śladu, przysunął dłoń do swoich warg składając na niej krótki ale przyjemny dla mojej skóry pocałunek.

- Pozwolisz, że cię odprowadzę - dokończył spoglądając na moją twarz a zatrzymując swoje spojrzenie na dłużej na oczach.

Po chwili jakby wyrwany z transu a może to przez ciche ryknięcie Borde chwycił moją dłoń i wyszliśmy na chłodny dwór..

Andre podwiózł mnie pod sam dom przedtem podczas drogi powrotnej nie zamieniając ze mną ani jednego słowa.

- Musisz jechać ? - odezwał się w momencie gdy samochód zatrzymał się na podjeździe.

Pokiwałam twierdząco głową spuszczając swój wzrok z niego na swoje splecione dłonie.
Poczułam jego dłoń na swoich podniosłam głowę patrzył na mnie..

- Kiedy wrócisz i będę mógł cię ponownie zobaczyć ?
- Sama tego dokładnie nie wiem Andreo..

Spuścił wzrok patrząc przed siebie.

- Rozumiem..

Zrobiło mi się go trochę żal, więc teraz to ja chwyciłam jego dłoń.
Spojrzał się na mnie smutnym wzrokiem.

- Obiecuję, że jeszcze się zobaczymy - uśmiechnęłam się delikatnie a następnie lekko się nachyliłam muskając jego zarośnięty policzek. 




Nie czekając na jego reakcję wysiadłam z jego czarnego Bentleya nachyliłam się jeszcze raz zanim zamknęłam za sobą drzwi i powiedziałam:

- Do następnego razu panie McBrown

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz